wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 5

      Leżę teraz w łóżku. Moje serce bije jak szalone. Nie umiem się skupić na jednej rzeczy. Coś zaczynam i nie kończę. Mój pokój wygląda jak po trzęsieniu ziemi. Chodzę cały czas uśmiechnięta , śpiewam ,a wszystko co robię spowodował Oliver. Cały czas o nim myślę , chodzę po pokoju w te i we w te. Nie umiem przestać. Nigdy nie wiedziałam ,że tak może na mnie wpłynąć osoba ,której prawie nie znam. 
- Nie wytrzymam , muszę się przewietrzyć - Powiedziałam dość głośno i wiedziałam ,że zaraz ktoś przyjdzie z pytaniem '' co się stało '' . Haha  trzy , dwa , jeden.
- Rose ? coś się stało ? - przyszła Zofia ubrana w fartuszek.
W duchu się zaśmiałam bo wszyscy są tu tacy przewidywalni.
- Nie nic , spokojnie.
- Myślisz o nim ? 
- Ciociu , przestań , rumienię się przez Ciebie.
- Haha wiedziałam !
- Tak , zgadłaś ,ale ja idę teraz się przewietrzyć.
- Dobrze, ale przy okazji wyrzucisz śmieci.
Jak mogłabym odmówić. Zofia sprząta , pracuje , gotuje jak robot. Dziwię się ,że jakoś nikt tego nie zauważa.
- Oczywiście ,że wyrzucę ,a przy okazji pójdę do biblioteki.
- Iiii pójdziesz do sklepu kupić mi trzy marchewki.
- Dobrze.
Zofia zeszła na dół , ja natomiast się przebrałam w nowe ubrania. Zajęło mi to trochę czasu, tak jak mówiłam jestem dzisiaj chyba w jakimś transie. Kilka godzin temu go spotkałam ,a wydaje mi się jak bym już go gdzieś widziała. 
                                                                   ~~~
Wymknęłam się z pokoju po cichu, nawet udało mi się zejść ze schodów tak aby nie zaskrzypiały. Dlaczego się wymykam ? Otóż ,gdyby Kasia lub Marysia mnie zobaczyły wiedziałam ,że zaczną mnie wypytywać. Czemu się tak ładnie ubrałam ? , czemu wychodzę itp. Gdyby tak się stało .... przytrzymały by mnie na jakieś pół godziny. 
Wzięłam ze sobą torebkę w której trzymałam książki , nie wszystkie zdążyłam przeczytać ,ale nie miałam na to czasu. Nie ma sensu je przytrzymywać. 
Jestem już na dole , nikt mnie nie zauważył ( oprócz Zofii bo poszłam po śmieci ). Włożyłam nowe sandałki i wyszłam. 
Leciutki wiaterek otulił moją twarz , wyrzucając przy tym wszystkie zbędne myśli. Szum liści i pachnąca woń kiatów wprowadziły mnie w przyjemny trans. Szłam spacerkiem po dróżkach mijając chłopaków  ,którzy siedzieli na ławce  i coś  do siebie szeptali .
- Patrz jaka laska .
- Nooo , niezła , ciekawe czy wolna.  - Mówił jeden za drugim oglądając się za mną.
Ja natomiast się zarumieniłam i przyspieszyłam krok. Do biblioteki idzie się z piętnaście minut , więc zdążyłam usłyszeć tyle komplementów ile jeszcze nie słyszałam w ciągu jednego dnia.
- Tak, widzę już te drzwi . Chwila , ktoś tam w środku jest ,nagle poczułam na sobie ten wzrok , ten przez ,który wylądowałam w szpitalu. Zesztywniałam . Ten "ktoś" mnie obserwował.. Byłam jeszcze daleko od drzwi więc twarzy nie widziałam, ale się nie myliłam. Odwróciłam się i on też...poczułam to. Nie miałam takiego dziwnego uczucia od pamiętnego czasu po kinie.

Wyszedł, nawet na mnie nie spojrzał , a twarzy jego nie widziałam. Wyrzucił kartkę do kosza..... i odszedł.

Może to głupie ,ale chce wiedzieć co tam na kartce jest napisane.
Pobiegłam jak najszybciej umiałam , zanurzyłam rękę w koszu  i zobaczyłam kartkę .Wyciągnęłam ....i zamarłam. Przeczytałam na głos.
- '' Rose myślę o tobie '' 

                                                                     ~~~

Co to ma znaczyć ?, dlaczego ? skąd on wie jak ja mam na imię.....ale jak to ! - cały czas to sobie powtarzam nie umiem uwierzyć w to co widzę ..!  On......to on.....tooo..... na pewno ! .... to ten co mnie śledził !...ale.. gdzie on poszedł ? 
Szłam marszem wypatrując go. Zapomniałam o wszystkim co miałam zrobić. Chciałam go znaleźć , dowiedzieć się czemu mnie tak męczy , po co . Niestety to jak szukanie ' igły w stogu siana '. Wróciłam do biblioteki bo szłam jakieś dziesięć minut, na pewno będą do mnie dzwonić czemu jeszcze nie wróciłam.
- tyrytyryyy ! tyrytyryyy! - Trzymałam telefon w ręce więc szybko odebrałam.
- Halo ?? Rose ?? gdzie jesteś ?
- Aaaa haha ja jestem jeszcze w bibliotece - skłamałam , nie mogłam powiedzieć prawdy.
- To się pośpiesz potrzebuje tych marchewek .
- MARCHEWKI !?
- Rose !! zapomniałaś ! szybko idź do pierwszego sklepu jaki znajdziesz i kupuj ! potrzebuję na obiad.
- Dobrze, dobrze ,dooobrze.
Rozłączyła się . Przez tego kolesia zapomniałam o wszystkim.
                                                                    ~~~
 Wróciłam do domu , oddałam książki , obiad zjadłam i poszłam do pokoju . 
- Chyba zadzwonię do Mary - Chcę jej wszystko powiedzieć.
Dzwonię lecz nikt nie odbiera....
- poczekam jeszcze chwilę .. - Martwię się.
- Halo ?? Mary tu Ro..
- Numer ten nie jest osiągalny proszę nagraj w... - rozłączyłam.
To dziwne Mary zawsze ode mnie odbiera. Coś musiało się stać. I tego tak nie zostawię. Pojechałam na rowerze do domu Mary. Mieszka niedaleko ,więc dojechałam do niej w dziesięć minut. Położyłam rower na trawie i pobiegłam do drzwi. Zadzwoniłam lecz nikt nie otworzył. Spróbowałam jeszcze raz. Na szczęście w drzwiach ukazała się mama Mary.
- Ooo witaj kochanie.
- Dzień dobry , chciałam się spytać czy  jest w domu Mary ?
- Nie , niestety jej nie ma . Pojechała z Ojcem na zakupy.
- Wie pani kiedy wróci ?
- Hmm a przekazać jej coś ? 
- Tak. Jak przyjedzie niech pani jej powie żeby do mnie zadzwoniła bo chcę jej coś ważnego powiedzieć.
- Dobrze oczywiście ,ale coś poważnego się stało ?
- Nie , nic takiego.
- Uff to dobrze. 
Stałyśmy tak na ogrodzie rozmawiając ze sobą. Musiałyśmy długo rozmawiać ponieważ Mary zdążyłą za ten czas przyjechać. W duchu się cieszyłam ,ale wydaje mi się ,że coś mnie ominęło. Wysiadła z auta i pobiegła od razu do mnie , jak małe dziecko przytuliła się i nic nie powiedziała.
Odgarnęłam jej włosy z czoła , jak troskliwa matka i powiedziałam :
- Mary ,tęskniłam za tobą , porozmawiamy ?
Mary jednak długo mnie trzymała i nie chciała puścić aż w końcu powiedziała.
- Rose muszę  Ci  coś powiedzieć.
Obie poszłyśmy do domu i od razu skierowałyśmy się do jej pokoju.
Mary jest zawsze pogodną osobą i przede wszystkim miłą. Jej pokój jest cały kremowo-biały. Wszędzie są róże i przeróżne rośliny. Ma nie wielki pokój lecz bardzo gościnny. Widziałam jej minę... coś musiało się zdarzyć i to nie będzie dobra wiadomość.
- Mary powiedz coś w końcu , strasznie się niepokoję. - powiedziałam tak bo chciałam od razu usłyszeć co ma mi do powiedzenia.
- Peter ze mną zerwał - W jednym momencie polał się strumień łez. Podbiegłam , przytuliłam ją i uspakajałam.
- Spokojnie Mary , Ciiiii :)
- Chodziliśmy ze sobą trzy lata i nigdy się nic nie zdarzyło przez co bym żałowała. 
- Nie domyślasz się o co chodzi ?
- Dostałam tylko sms. Rozumiem ,że musiał wyjechać ,ale nawet się nie pożegnał. Nic mi nie powiedział i tak nagle sobie pojechał.
- Czekaj , Wyjechał ? 
- Tak .
Mary poszła szukać telefonu po pokoju . Po chwili go znalazła  i od razu szukała od niego  sms.
- Mam.
Wzięłam jej komórkę i przeczytałam.
     Cześć Mary... Piszę do Ciebie ostatni raz i wiedz ,że też jest mi smutno. Przepraszam ,ale zrywam z tobą. Musiałem pilnie wyjechać więc wysyłam sms.
                                                            Będę tęsknił  Peter.  


niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 4

Kolejny dziwny dzień. Zaczynając od tego ,że obudziłam się na podłodze ,a moja kołdra była gdzieś daleko od łóżka , wszyscy byli dla mnie mili chodź nie zdarzało się to za często. Nawet Pan Tomasz się do mnie uśmiechnął. Wszystko dookoła było takie inne.  Zjadłam śniadanie przy stole co mnie też zdziwiło.... zazwyczaj jem na małym stoliczku ponieważ nie czuje się jak rodzina żeby siedzieć z wszystkimi , a tym razem mnie ' zaprosili '. Zofia oczywiście się pięknie ubrała. Miała na sobie złotą sukienkę , z długimi brylantowymi kolczykami ,z  rozpuszczonymi włosami. Chciałam się jej coś spytać ,ale ona była szybsza.
- Rose jedz szybciej. 

- Dobrze , ale mnie się nie śpieszy.
- Rosee ! chcę Cię zabrać na zakupy.
- Mnie ??? 
W tym samym momencie wszyscy krzyknęli 
- Po co ! , Czemu z nią ? , mamo ! 
Wiedziałam . Tutaj wszyscy byli na pierwszym miejscu , a ja na ostatnim .
- Kochani , biorę Rose na zakupy ponieważ wy macie całą szafę wypchaną ubraniami , a Rose nawet połowy nie ma tyle co wy macie . Jakaś sprawiedliwość musi być.
Za to  ' kocham ' Zofię . Nigdy nie myśli o sobie , jest bardzo empatyczna i to w niej lubię.
- Dobrze , już jem szybciej  tylko się ubiorę i pozmywam .
- Ahhh zostaw to , Kasia i Marysia to umyją .
- JAK TO - obie krzyknęły na raz.
- Tak to , ja się z Rosę śpieszę , a wy i tak będziecie siedziały przed telewizorem . Może w końcu coś ze sobą zrobicie.
Mina Kasi była bezcenna. Wyglądała jakby miała mnie zaraz udusić . Marysia za to wyglądała jak pomnik. Po mimo złości jej twarz wyglądała spokojnie.
- Dobrze mamo , umyjemy naczynia ,ale pod warunkiem ,że nam coś też kupisz.
- Dobrze , dobrze... no Rose szybciej.
Jednym wielkim gryzem zjadłam kanapkę która w połowie wypadła mi z buzi ,zaśmiałam się i zaczęłam zbierać to co spadło . Skończyłam i szybko pobiegłam do góry.
- W co ja mam się ubrać? Faktycznie , Zofia miała rację. Moja szafa to chyba skrzynia do starych rzeczy. Wzięłam pierwszą lepszą bluzkę i spódnicę w kwiaty. Po mimo ' starości  ubrań' wyglądałam nawet ładnie. 
Zbiegłam na dół i wzięłam torebkę z krzesła.
- Dobrze kochani, ja i Rose idziemy. Macie umyć podłogę i poodkurzać cały dom , papa
Hahaha  w duchu się śmiałam , chciałabym zobaczyć jak Kasia sprząta, dzisiejszy dzień chyba zapiszę w pamiętniku. 
Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do auta. Siedziałam w tyłu i jak zawsze zapięłam pasy. Niektórzy tego nie robią , a ja wolę być bardziej ostrożna.
Jechałyśmy jakieś 30 min , drogi w ogóle nie zapamiętałam , nie wiedziałam nawet dokąd jadę . Wiedziałam tylko że do sklepu.
- Dobrze już jesteśmy ! - powiedziała Zofia z wielkim uśmiechem na twarzy. - Uwielbiam chodzić na zakupy , a ty Rose ?
- Hmmmm od dawna nie byłam na zakupach ,więc ... niezbyt lubię.
- Ha ! to polubisz.
Zofia w tym momencie zachowywała się jak nastolatka , cała podekscytowana , uśmiechnięta i na pewno myślała sobie  jak dużo rzeczy kupi:)
Wysiadłyśmy z auta i od razu poszłyśmy w stronę drzwi. Jedna wielka hala sklepów. Jeden za drugim. Nie wiedziałam w którą stronę mam iść. 
- Chodź Rose, najpierw zaczniemy od butów . Lubisz sandałki? czy trampki lub buty na obcasach ?
- Sandałki i trampki. 
- Doskonale.
Zofia pobiegła do sklepu CCC i już widziałam jak coś przymierza. Ja natomiast zaczęłam się rozglądać, podziwiać i..ii nagle zderzyłam się z kimś.
-Ohh przepraszam najmocniej , nie chciałam , wszystko w porządku ?
Spojrzałam na bardzo przystojnego chłopaka który patrzył się na mnie swoimi zielonymi oczami . Był wysoki i mega przystojny , wręcz idealny ! Był ubrany w białą bluzkę w serek , w brązowe spodnie z opadającymi szelkami,  i słuchawkami ,które opadały mu na ramiona. Miał brązowe bujne włosy...  Obudził mnie jego głos.
- Spokojnie nic się nie stało , ale czemu tak się na mnie patrzysz ? - w tym momencie się uśmiechnął , a ja się zawstydziłam . Na pewno było widać ! kurcze... 
- Aaaa aaa ,ee eee  masz ładne oczy :)
- Haha dziękuję ty również... 
Staliśmy tak niedaleko sklepu ,gdy nagle usłyszałam Zofię wołającą.
- Roseee tu są świetne buty ! chodź przymierz kilka.
- A więc na imię Ci Rose ? 
Powiedział chłopak od którego serce zaczęło bić jak szalone.
- Tak , Rose a ty ?
- Oliver, miło mi , mam nadzieję ,że tobie również. - Znów uśmiechnął się tak ,że nogi ugięły mi się w kolanach.
- A ty nie przypadkiem się gdzieś śpieszyłeś ?- powiedziałam tak aby przedłużyć rozmowę , nie chciałam aby sobie poszedł. 
- Taak  , masz rację lecz tak jak ty nie chce odejść.
Poczułam się bardzo wyróżniona ,że taki ładny chłopak ze mną rozmawia ,ale jednak było to podejrzane...na szczęście Zofia zaczęłam wołać drugi raz , i to znacznie głośniej.
- Roooossee !!! bo sobie sama kupię te wszystkie buty !
- Już idę !!! 
Odwróciłam się aby pójść lecz duża i delikatna dłoń złapała mnie za ramie . 
- Pa Rose :) 
Przez całe ciało przeszedł mi dreszcz , powiedziałam tylko :
- Cześć Olivierze.
Uśmiechnął się i odszedł.
                                                                           ~~~
Zakupy trwały całe trzy godziny. Zofia kupiła mi cztery sukienki , pięć spódnic , osiem bluzek , trzy pary butów i dwa naszyjniki.
- Haha kochana, dzisiejsze zakupy były wspaniałe. Jeszcze nigdy nie miałam z tego większej radości niż z codziennych zakupów. W bardzo dobrym towarzystwie  je spędziłam , a ty jak się bawiłaś ?
Myślami byłam gdzie indziej .Po mimo tego  usłyszałam każde słowo ,które powiedziała Zofia.
- AaaaAa  mnie również się podobało ...- przerwała mi 
- Chyba ' podobał ' - powiedziała to patrząc na mnie z uśmiechem.
- W cale , że nie ! ... no może , ale Ciociu mówimy o zakupach !
- Ha... pewnie ,ale o tym chłopaku też mi powiesz.
- Dobrze, ale mam pytanie.
- Tak ?? słucham ?
- Czy mogę Cioci oddać chodź połowę pieniędzy  które na mnie wydałaś ?
- Cośśs ty ! , pewnie , że NIE ! nigdy , nie ma mowy !
- Aa aale dlaczego ?
-No a jak myślisz kochana.... Ja jestem jak bankomat , wyrzucam pieniądze , a nie zabieram :D
- Ale przecież wydałaś na mnie tak dużo pieniędzy.
- Ty się o to nie martw... dobrze. Teraz mi powiedz , gdzie zaparkowałyśmy ?
To pytanie mnie rozbawiło , nawet nie patrzałyśmy gdzie parkujemy , chyba długo będziemy szukać tego auta. 
                                                                        ~~~
Po dziesięciu minutach szukania auta w końcu znalazłyśmy  i od razu pojechałyśmy do domu. 
Nic nie mówiąc przez całą drogę myślałam o Olivierze. Tak bardzo mnie zafascynował ,że chciałabym go lepiej poznać. Jak mam go znaleźć ? przecież nic o nim nie wiem , skąd , gdzie mieszka i jakie ma nazwisko..... Nic przecież nie wiem. Myślałam tak długo ,że  nie zauważyłam  jak Zofia wysiadła z auta i jeszcze zdążyła zabrać zakupy , a ja wciąż siedziałam.
- Rosee wysiadaj , nie będziesz tu chyba spała ? - zaśmiała się Marysia i poszła do domu.
Miała racje , siedziałam w aucie jakieś piętnaście minut. Chyba wystarczy :p
Weszłam do domu , przytuliłam Zofię i podziękowałam jej. Poszłam do góry do pokoju i znalazłam się w swoim świecie. Bardzo lubiłam ten pokój ponieważ rzadko kto tu wchodził i byłam sama. Sama mogłam myśleć nad pewnymi sprawami ,a teraz myślę o Olivierze.